Wystarczyło parę godzin wiosennego słoneczka (na początku lutego!) i już mnie dopadł jakiś niebezpieczny atawizm. Zamiast, jak Pan Bóg przykazał, przesiedzieć całą niedzielę przed komputerem albo telewizorem, coś zaczęło mnie ciągnąć na świeże powietrze. Żeby nie mieć poczucia straconego czasu, postanowiłem podczas spaceru sprawdzić, skąd w moim domu bierze się internet. I znalazłem!
Oto najbliższy mi fragment wszechświatowej pajęczyny:
A to inne węzły wszechświatowej pajęczyny niezawodnie łączące mnie z zasobami gromadzonymi przez całą ludzkość:
Możemy być dumni! Wszak to nasz, warszawski, telekomunikacyjno-polski wkład w globalną infrastrukturę sieciową!
Jedna myśl w temacie “Skąd się bierze internet?”