Nie masz czasu czytać tego wpisu? To go posłuchaj! Tutaj albo w postaci podcastu Biznesu Bez Stresu dostępnego we wszystkich rozgłośniach od Apple po Spotify i YouTube!
W branży rozwoju osobistego lansowane są dwa motywy motywacyjne związane z odchodzeniem z tego świata. Pierwszy z nich skupia się na tym, czego będziesz żałował na łożu śmierci. A a drugi na tym, co pomyślą o tobie ludzie, kiedy przyjdą na twój pogrzeb. Zupełnie tego nie kumam. Bo co, w gruncie rzeczy, mnie to obchodzi?
Nie wydaje mi się, żebym miał ochotę na filozofowanie, kiedy obolały, na prochach uśmierzających ból będę czekał w swoim albo szpitalnym łóżku na koniec żywota.
Nie sądzę również, żeby miały dla mnie jakiekolwiek znaczenie myśli, które przyjdą do głowy ludziom żegnającym urnę z moimi prochami. I słowa, które wówczas wypowiedzą. Dlaczego chcę być spalony? Bo tak jest higieniczniej i nie lubię być gryziony przez robaki.
Czy zatem nie zależy mi na byciu dobrym człowiekiem, na etycznym postępowaniu i na tym wszystkim, o czym perorują mówcy motywacyjni? Oczywiście, że zależy. Ale śmierć nie ma z tym żadnego związku!
Ja się staram nie po to, żeby w przyszłości dobrze poczuć się na łożu śmierci. Albo żeby żałobnicy uronili łezkę na moim pogrzebie. Ja robię to po to, żeby czuć się dobrze TERAZ!
Dla mnie ważny jest codzienny trud moralnej pionizacji, dotrzymywania obietnic, bycia miłym i lojalnym. Odczuwam wówczas olbrzymią satysfakcję, a świat wokół mnie natychmiast staje się piękniejszy.
A ty?
Co ciebie bardziej motywuje do przyzwoitego zachowania? Łoże śmierci? Łzy, którymi bliscy zroszą ziemię wokół twojego grobu? Czy może jednak codzienna radość fajnego życia wśród szczęśliwych, uśmiechniętych ludzi?