KlubBBS: Konsekwencja

BBS150GBCzytelnicy Biznesu Bez Stresu od lat podkreślają, że oprócz użyteczności tego, co publikuję, cenią sobie konsekwencję i punktualność, z jaką pojawiają się kolejne wpisy. Zawsze o tej samej porze, na początku codziennie, potem tylko w dni robocze, potem w poniedziałki i czwartki, a teraz w poniedziałki oraz w co drugi czwartek dla członków Klubu. Moi biznesowi wspólnicy też zawsze mogli i mogą liczyć na to, że nie zapomnę o swoich zobowiązaniach, będę punktualny i – co niektórych zatrważa – nie zapomnę także o ich zobowiązaniach. Skąd się wzięła ta moja konsekwencja?

Na poziomie praktyki z pewnością pomaga mi metoda Getting Things Done (GTD) Davida Allena. Zapisuję, co mam do zrobienia, przeglądam notatki i działam, nie obciążając swojego umysłu pamiętaniem.

Na poziomie teorii bez wątpienia wszystkiemu „winni” są moi rodzice – ludzie do bólu konsekwentni. Jeśli coś zostało powiedziane lub obiecane, to miałem pewność, że jest elementem rzeczywistości, a nie tylko czczą gadaniną. Poniższa anegdota pozwoli Wam zrozumieć, jak wykuwało się moje przekonanie o znaczeniu słów, które wypowiadamy.

Byłem wówczas nastolatkiem, chodziłem do liceum, o internecie jeszcze nikt nie słyszał, więc źródłem mojej wiedzy o świecie były gazety. Pewnego razu stałem sobie tyłem do okna w pokoju stołowym (czyli naszym living roomie), a właściwie przysiadłem na ciepłym kaloryferze, rozłożyłem płachtę jakiegoś tygodnika – być może to była „Polityka” – i zatopiłem się w lekturze.

– Czy możesz na chwilę odłożyć gazetę, bo chcę ci coś powiedzieć? – powiedziała zapewne moja mama, ale ja tego nie usłyszałem.

– Czy możesz odłożyć gazetę, bo chcę ci coś powiedzieć? – powtórzyła, a ja chyba odburknąłem, że za momencik.

Sprawa musiała być ważna i nie cierpiąca zwłoki, bo moja mama podniosła głos:

– Odłóż tę gazetę, bo ci ją podpalę!

Zlekceważyłem tę pogróżkę i czytałem dalej. Jakież było moje zdumienie, gdy nagle… gazeta, którą trzymałem w rękach, zaczęła płonąć.

OGAZETA

Tak, w moim domu słowa znaczyły dokładnie to, co znaczą. Dosłownie. Nie było żadnego „jakoś to będzie” czy „pies zjadł mi pracę domową”, tylko bezkompromisowe „obiecano-dostarczono”. W ten sposób wykuwało się moje podejście do ludzi i świata.

Oczywiście zdarza się, że okoliczności zewnętrzne opóźniają lub uniemożliwiają wypełnienie jakiegoś zobowiązania, ale wtedy należy je szczerze i otwarcie renegocjować z zainteresowanymi, a nie kręcić i uciekać się do wymówek. Innej drogi do bezstresowego życia nie ma!

P.S. Płonąca gazeta nie wywołała żadnych szkód i po moim otrząśnięciu się z szoku oboje, razem z moją mamą, uśmialiśmy się z tego doskonałego dowcipu! Niezłą miałem młodość, prawda? ;-)

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.