Mój niedawny wpis Ile to czasuje? zdobył olbrzymią popularność, ale też obnażył dość powszechne nieporozumienie związane z ograniczaniem liczby posiadanych przedmiotów. Otóż nie chodzi o to, żeby rezygnować ze wszystkiego, ale tylko z tego, co jest niepotrzebne lub nie sprawia właścicielowi osobistej przyjemności. Żeby nie być gołosłownym, postanowiłem wyjaśnić sprawę na przykładzie moich włosów.
Miesiąc: Wrzesień 2017
Ostatni uśmiech
Pociąg ruszył. Stałem na korytarzu przy otwartym oknie. Wychyliłem się i pomachałem na pożegnanie mojemu tacie. Był sam na peronie małej mazurskiej stacji. Uśmiechnął się do mnie i odmachał z lekkim zawahaniem. Kto by pomyślał, że to był jego ostatni uśmiech, który zobaczyłem?
Ile to czasuje?
„Rzeczy, które masz, w końcu biorą cię w posiadanie.” – powiedział Tyler Durden, bohater filmu „Fight Club”. Kiedy jesteś dzieckiem, chcesz mieć jak najwięcej zabawek. O ich wygląd i sprawność troszczą się twoi rodzice. Dorastasz, ale twój apetyt wcale nie słabnie. Jedynie zabawki są coraz kosztowniejsze i na ciebie spada odpowiedzialność za ich utrzymanie.
Jak się uczyć?
Początek roku szkolnego jest zawsze pretekstem do edukacyjnych refleksji. W zgiełku bieżących przepychanek wokół wdrażanej „reformy”, umyka nam sedno problemu. Dlaczego napisałem „reformy” w cudzysłowie? Ponieważ nie mamy do czynienia z reformą edukacji, lecz z modyfikacją administracyjnego zarządzania szkołą, która w swojej istocie nie zmieniła się od XIX wieku.