Miesiąc: Kwiecień 2016

Skuteczna prośba o akceptację

Większość dokonań ludzkości powstaje w wyniku pracy zespołowej. Zadania dzielimy według kompetencji i możliwości wykonawczych poszczególnych realizatorów przedsięwzięcia. W związku z tym często zachodzi konieczność skonsultowania pewnych koncepcji z inną osobą lub uzyskiwania od niej akceptacji konkretnych rozwiązań projektowych. Nierzadko jest to długi i bolesny proces beznadziejnego oczekiwania na odpowiedź lub decyzję – czy to z powodu przepracowania, czy strachu przed odpowiedzialnością, czy zwykłego roztargnienia.

Jak temu zapobiec?

Stosując metodę od dawna wykorzystywaną przez banki i inne instytucje świadczące usługi na podstawie regulaminów, które są załącznikami do zawieranych z klientami umów.

Gdy bank, dostawca energii lub operator telekomunikacyjny zamierza coś zmienić w regulaminie, przesyła ci list z propozycją tej zmiany i informacją, że jeżeli się na nią nie zgadzasz, możesz w terminie 14 dni odstąpić od umowy świadczenia danej usługi. W przeciwnym przypadku – to znaczy, jeśli nie zrobisz nic – zmiana automatycznie wchodzi w życie w proponowanym brzmieniu.

Ty też możesz stosować tę metodę, żeby skutecznie uzyskiwać informację zwrotną od swoich współpracowników. Na przykład tak:

Jarku,
W załączeniu przesyłam Ci projekt naszej nowej strony internetowej, którą zamierzamy uruchomić w najbliższą środę (2016-04-20).
Jeżeli do poniedziałku nie zgłosisz żadnych uwag, dam zielony sygnał działowi IT i zostanie ona wdrożona w proponowanym kształcie.
Pozdrawiam,
Krzysztof

Określając, co się stanie, gdy nie otrzymasz odpowiedzi, jednocześnie mobilizujesz adresata do zastanowienia się nad problemem i definiujesz swoje zachowanie w przypadku braku informacji zwrotnej.

Proste!

Jak blisko śmierć…

TIR grozy

Jak blisko śmierć musi przejść obok nas,
By człowiek zrozumiał swój los?

To pytanie zadał Andrzej Bianusz w polskim tłumaczeniu tekstu słynnego przeboju Boba Dylana „Blowin’ in the Wind”.

Ja też sobie je ostatnio zadałem, gdy o sekundę spóźniłem się na spotkanie z łamiącym wszelkie przepisy i zdrowy rozsądek, rozpędzonym tirem. Na animacji, którą widzisz powyżej, jadę zielonym samochodem po swoim pasie, a czerwony tir mknie na wprost, nie zważając, że jego pas ruchu się w tym miejscu kończy. Gdybym był odrobinę szybszy, zostałbym staranowany albo zrolowany pod jego naczepą…

Na szczęście tak się nie stało i bezpiecznie wróciłem do domu. A tam odkryłem niezwykły, szokujący, brytyjski serial „Black Mirror”, który podrzuca do przemyślenia dylematy etyczne związane z kierunkiem rozwoju naszej cywilizacji.

Odcinek „Be Right Back” prowokuje do rozważań, co by było, gdyby zaoferowano usługę kontaktu ze zmarłymi osobami. A właściwie nie ze zmarłymi osobami, ale z ich symulatorami stworzonymi na podstawie wszystkich materiałów, które te osoby zamieściły w internecie. Na ile odtworzony sposób wyrażania się i tembr głosu dawałaby wrażenie obecności tych, którzy odeszli na zawsze? Na ile rozmowa z nimi pomagałaby ukoić żal po stracie ukochanych i odczuwać ich wsparcie w trudnych chwilach?

Fascynujące, nieprawdaż?

A puenta? Puenta tego wpisu jest taka, że gdyby tirami kierowały komputery, a nie ludzie, to mniejsze byłoby prawdopodobieństwo, że moje życie zawisłoby na włosku. Dlaczego? Bo choć czasami maszyna może ulec uszkodzeniu, to przynajmniej nie jest głąbem z kompleksami!

Gdybym miał więcej czasu…




Ludzie myślą, że gdyby mieli do dyspozycji więcej czasu, to pozbyliby się uczucia przytłoczenia nadmiarem spraw, które mają do załatwienia.

Niestety to tak nie działa. Dodatkowa godzina nie zmniejszy liczby rzeczy, które powinieneś, wypadałoby, mógłbyś lub chciałbyś zrobić.

Znana prawda mówi, że:

Każde praca zajmie ci tyle czasu, ile sobie dasz na jej wykonanie.

Oczywiście na krótką metę jesteś w stanie pokazać, czego możesz dokonać, dysponując dodatkowym wolnym czasem. Na przykład gdy odwołano zebranie, w którym miałeś uczestniczyć, możesz odpowiedzieć na kilka e-maili albo w przypływie twórczego natchnienia napisać parę stron dokumentacji.

Jednak na dłuższą metę wcale nie potrzebujesz większej ilości czasu. Istotą prawdziwej produktywności i sposobem likwidacji uczucia przytłoczenia jest:

  1. Zebranie w jednym miejscu wszystkich spraw, które nękają twój umysł.
  2. Określenie, które z tych spraw nie wymagają natychmiastowego działania.
  3. Skupienie się na realizacji Najbliższych Działań dotyczących tego, co najważniejsze i najpilniejsze.

Do tego właśnie służy metoda Getting Things Done (GTD) Davida Allena.

Marsjanie i nadludzie

„Przestaliśmy rozmawiać z ludźmi” – tak Platforma Obywatelska zdiagnozowała swoją porażkę w wyborach parlamentarnych. Kurczę blade! A w tym rządzie i tej partii to kto był? Marsjanie? Totalny odlot międzyplanetarny!

Obecny prezydent oparł swoją kampanię wyborczą na spotkaniach ze zwykłymi ludźmi. Głównym przesłaniem medialnym rządu Prawa i Sprawiedliwości jest „rozmowa ze zwykłymi ludźmi” i rozwiązywanie ich problemów. Dobra zmiana sprawiła więc, że Marsjanie przeszli do opozycji, a władzę przejęli nadludzie.

Bo czyż mówiąc „porozmawiam z tobą, zwykły człowieku”, nie sugerują oni, że sami są niezwykli? Czy nie stawiają się na piedestale?

Tymczasem każdy z nas jest na swój sposób niezwykły, a wielu mogłoby łatwo wykazać swoją wyższość nad osobami, które dziwnym zbiegiem okoliczności zostały wybrane lub mianowane na różne stanowiska. Ale nie to jest najważniejsze.

Problem w tym, że ci Marsjanie i nadludzie nie przyjmują do wiadomości tego, iż w państwie demokratycznym są tylko pracownikami zatrudnionymi przeze mnie, przez ciebie i przez wszystkich obywateli do administrowania naszym wspólnym majątkiem i naszymi sprawami. To, z całym szacunkiem dla tego zawodu, tylko zwykli administratorzy, z którymi podpisaliśmy umowy o pracę na czas określony.

Drodzy administratorzy! Nie wyjeżdżajcie mi tu z gadkami o rozmawianiu ze zwykłymi ludźmi, tylko bierzcie się do roboty, za którą wam płacę! Dbajcie o to, żebym miał dobry zwrot z kapitału, który wam powierzam w postaci podatków!