(photo by: Pani TesTeqowa)
Maraton.
Całkiem dobrze ci się biegnie.
Słoneczko świeci, lekki wiatr chłodzi twoją twarz, a wokół roześmiane towarzystwo zgodnie przemierza kolejne kilometry.
Nagle czujesz, że w lewym bucie coś zaczyna cię uwierać. Może jakiś kamyk do niego wskoczył, a może podwinęła ci się skarpetka? Nie zatrzymujesz się jednak i nie sprawdzasz, co się stało, bo nie chcesz na to tracić czasu. Zaczynasz tylko nieco inaczej stawiać stopę, żeby mniej odczuwać tę drobną niewygodę.
Po dwóch kilometrach twoje lewe kolano delikatnie daje ci do zrozumienia, że nie podoba mu się ten nowy sposób biegania. Dlaczego przy każdym kroku musi chronić twoją stopę, przyjmując nienaturalną pozycję? Buntuje się i zaczyna boleć. Przechylając się więc nieco w prawo, odciążasz je, ale nie zwalniasz tempa, żeby nie uciekły ci cenne sekundy…
Mijają kolejne kilometry i powoli twoje prawe biodro zaczyna ci przypominać o swoim istnieniu. W dodatku łapie cię bolesny skurcz łydki, który uniemożliwia ci dalszy bieg. Usiłujesz jeszcze ją rozciągnąć i rozmasować, ale to koniec. Siadasz załamany na krawężniku, zdejmujesz lewy but i widzisz, jak wypada z niego malutki kamyk – przyczyna całego nieszczęścia…
Ten wpis nie jest o bieganiu. Dotyczy on błędu, który powtarzamy przez całe życie z niezwykłą konsekwencją i samozaparciem.
Zamiast zająć się pierwotną przyczyną choroby, leczymy jej objawy. Zamiast zająć się kamykiem inicjującym lawinę, zajmujemy się doraźnym minimalizowaniem skutków jej zejścia.
Na przykład w pracy: jesteś szefem, ale gdy ktoś nie wykona zleconego zadania, wyznaczasz inną osobą, żeby zajęła się narastającym problemem. To z kolei powoduje opóźnienia w pozostałych przedsięwzięciach i coraz większe niedomagania całego organizmu firmowego.
Dlatego pamiętaj:
Zabij potwora, zanim urośnie!
Gdy tylko poczujesz, że coś cię uwiera w bucie, zatrzymaj się, znajdź przyczynę bólu i ją usuń.
Gdy ktoś nie wykona zadania, ustal, dlaczego tak się stało. Może rzeczywiście potrzebuje pomocy, a może jest po prostu zaciętym trybem, który trzeba wymienić dla dobra całego mechanizmu. Nie omijaj problemu, ale rozwiąż go tam, gdzie powstał.
Gdy konkurent wdziera się na twój rynek, nie lekceważ go, gdy jest jeszcze mały. Zastanów się, dlaczego udaje mu się odbierać ci klientów, i skoryguj swoją ofertę, póki cię na to stać.
Pamiętaj:
Zabij potwora, zanim urośnie!
Jedna myśl w temacie “Mały kamyk, duży ból”