Muszę przyznać się do pewnej ułomności:
Cierpię na chorobliwą lojalność.
I w dodatku nie znoszę, gdy ktoś nie dzieli ze mną tej przypadłości.
Ostatnio zastanawiałem się, co jest ważniejsze: lojalność pracownika czy jego umiejętności?
Oczywiście najlepsi są superspecjaliści, geniusze w swojej dziedzinie, którym jednocześnie możesz ufać bardziej niż sobie samemu. Nie powiem, że takich nie spotkałem, ale niestety jest ich stosunkowo niewielu i dylemat pozostaje dylematem.
Rozkminiając ten problem, doszedłem do wniosku, że lojalność i umiejętności to cechy, których nie można mierzyć taką samą skalą:
- Lojalność jest parametrem dwustanowym. W normalnych warunkach, czyli gdy wykluczymy działalność niezgodną z podstawowymi zasadami moralnymi wyznawanymi przez obie strony, twój pracownik jest albo lojalny albo nielojalny. Nie może być lojalnym tylko w 72% przypadków, tak jak nie można być tylko częściowo w ciąży. Nielojalność zawsze pozostanie nielojalnością, choć zdarza się, że nie wynika ona ze złych intencji. Czasami jest owocem zupełnie odmiennego poglądu na rzeczywistość i dążenia do jej „lepszego” poukładania.
- Umiejętności są parametrem ciągłym, mierzonym wykładniczą skalą osiąganych rezultatów. Z moich obserwacji wynika, że sprawność profesjonalna jednostek wybitnych jest 10 razy wyższa od średniej i 100 razy wyższa od sprawności nieudaczników.
Pytanie zatem jest następujące:
Czy powinieneś zatrudniać nielojalnych geniuszy?
Moim zdaniem: NIE.
Dlaczego?
Ponieważ człowiek nielojalny podważa twój autorytet jako pracodawcy lub przełożonego, a w ostatecznym rozrachunku to twój kurnik, a nie jego. I nie chodzi tu o zamykanie ust osobom, które mają inne pomysły. Problemem jest kontestowanie i wyśmiewanie przez nie decyzji już podjętych, obgadywanie szefa za plecami, a w najdrastyczniejszych przypadkach wynoszenie brudów poza firmę. Tego tolerować nie wolno!
Zrozumieliśmy się?
No to do roboty! ;-)