W „Polityce” numer 41/2013 z 8 października 2013 roku pojawiła się notka o realizowanej przez norweską telewizję publiczną idei „niespiesznej telewizji” (Slow TV). Jako przykłady programów, które pozwalają celebrować upływ czasu, podano:
- pięciogodzinną relację pokazującą proces twórczy od strzyżenia owcy do gotowego, zrobionego na drutach swetra;
- dziesięciogodzinną transmisję z podróży pociągiem na trasie Oslo-Bergen;
- narodowy wieczór ognisk obejmujący rąbanie polan, ich układanie i kontemplowanie płomieni.
Spodobała mi się ta idea! Z braku dostępu do norweskiej telewizji sam sobie zrobiłem niespieszną telewizję. Szczególnie zainspirował mnie trzeci z wyżej wymienionych przykładów. Zamiast oglądać:
- wstrząsające relacje z frontów walki o światowy pokój,
- dyskusje o wpływie brzóz i wybuchowej mgły na lotnictwo,
- konkursy na najbardziej utalentowanego połykacza ognia lub posiadaczkę najkształtniejszej pupy,
- wulgarne transmisje z knajpianych kuchni odwiedzanych przez celebrytkę,
włączam sobie YouTube i kontempluję płonące polana:
Już po kilku minutach doznaję istotnego polepszenia nastroju i uspokojenia umysłu!
Polecam!