Zadzwoniłem do niego w poniedziałek.
Nie odebrał służbowej komórki.
Chciałem, żeby jego firma odesłała nam wypożyczony sprzęt.
Oddzwonił po kilku godzinach i szarym jak mgła głosem powiedział: „Załatwię to”.
Ponieważ od początku roku nie było okazji ani spotkać się, ani nawet porozmawiać telefonicznie, rzuciłem zdawkowe, acz serdeczne: „Zdrowego i dobrego roku!”.
Podziękował i wzajemnie życzył mi tego samego.
Sprzęt przyjechał w piątek – dzień po tym, jak postanowił odejść z tego świata.
Nawet nie wiedziałem, że w sobotę był jego pogrzeb.
Zapewne miał swoje powody.
Zawsze będę go wspominał jako miłego, ciepłego i uczynnego człowieka.
Takiego, jakim sam chciałbym kiedyś być wspominany…