Wczoraj odszedł Zig Ziglar – jedna z ikon amerykańskiego przemysłu rozwoju osobistego. Sumiennie słuchałem jego podcastów, czytałem jego książki, publikowałem jego przypowieści.
Dlaczego?
Bo był celebrytą w starym, dobrym stylu – człowiekiem, który nie opowiadał niesprawdzonych andronów, tylko dzielił się swoimi osobistymi doświadczeniami.
Był człowiekiem, który krzewił takie wartości, jak dobro, miłość, szacunek, nadzieja i uczciwość. Człowiekiem, który w 1946 roku ożenił się z poznaną dwa lata wcześniej, rudowłosą dziewczyną o imieniu Jean i kilka dni temu świętował z nią sześćdziesiąty szósty miesiąc miodowy (nie obchodzili „rocznic”, tylko kolejne „miesiące miodowe”).
Z jego rad skorzystały tysiące sprzedawców, przedsiębiorców i zwykłych ludzi.
W BIZNESIE BEZ STRESU pojawiło się szereg wpisów zainspirowanych jego słowami:
- Pączek w śmietniku
- Terapia zakupowa
- Kiepsko też warto
- Wojskowe pieszczoty
- Smak podgryzania
- Możesz zdobyć wszystko
- Radość o poranku
- Najinteligentniejszy człowiek na świecie
Przeczytajcie jeszcze raz, bo warto.
„Sukces to nie punkt, do którego starasz się dotrzeć. Sukces to ślad, który zostawiasz za sobą…”