Mit dzietności, czyli wielkie oszustwo emerytalne

Czytanie prasy za pomocą czytnika Amazon Kindle sprzyja skupieniu i uważnej analizie tego, co napisał autor artykułu. Tekst jest wyświetlany na ekranie niewielkimi fragmentami i w związku z tym wzrok nie ma tendencji do rozbiegania się po kolumnach, tak jak w przypadku wydania papierowego.

W ostatnim numerze „Polityki” przeczytałem artykuł redaktora Jacka Żakowskiego o kondycji polskiego państwa („Najjaśniejsza Patologia”), z którego ogólną wymową się zgadzam, lecz który zawiera jedno stwierdzenie budzące mój żarliwy sprzeciw. Pisząc o Otwartych Funduszach Emerytalnych, publicysta stwierdził:

„Nikt nie pytał, czy zamiast wydawać gigantyczne pieniądze na OFE, nie lepiej by było przeznaczyć je na zwiększenie dzietności.”

Twierdzenie, że większa liczba dzieci uratuje system emerytalny, to jeden z największych i najbardziej szkodliwych mitów, jakie w życiu słyszałem.

Tym razem, wyjątkowo :-), nie ucieknę się do teorii spiskowych i nie będę zarzucał nikomu chęci przekręcania naszej kasy przez propagowanie tej błędnej terapii.

Pomysł zaludnienia planety tabunem dzieci, które będą na nas pracowały, gdy przejdziemy na emeryturę, powstał w głowach ludzi nie rozumiejących istoty przemian społecznych i gospodarczych dokonujących się na naszych oczach.

Tak jak redaktor Żakowski, pamiętam czasy, gdy zwiększenie produkcji odbywało się przez wybudowanie nowej hali fabrycznej i zatrudnienie tysiąca nowych pracowników. Gdy zwiększenie wydobycia węgla związane było ze ściągnięciem na Śląsk ludzi z całej Polski. Gdy w biurach i redakcjach znaczną część powierzchni zajmowały hale maszynistek (przepisujących przez kalkę teksty) lub hale wprowadzania danych do komputerów.

Jeszcze do niedawna postęp i rozwój odbywały się przede wszystkim poprzez zwiększanie zatrudnienia.

Ale to się skończyło!

W skali światowej można jeszcze znaleźć biedne regiony z tanią siłą roboczą i póki co koncerny wykorzystują te zasoby do niskonakładowego zwiększania produkcji w okresie przejściowym do pełnej automatyzacji. Ale nie minie jedno pokolenie, gdy ten model działania przestanie być zyskowny i przez to atrakcyjny. Wówczas znienacka okaże się, że do wyprodukowania odkurzacza, samochodu czy lampki stołowej nie potrzeba wcale tysięcy ludzi. Wystarczy kilkadziesiąt osób czuwających nad w pełni zautomatyzowanym procesem wytwórczym. Prawdopodobnie już niebawem po miastach zaczną krążyć bezpieczne autobusy i tramwaje bez kierownicy i siedzącego za nią kierowcy.

Głośne ostatnio zamknięcie Fabryki Samochodów Osobowych na Żeraniu to nie przejaw spisku wrogiego Polsce kapitału. To znaczący sygnał, że nikt nie potrzebuje tak dużego terenu i tak wielu pracowników do produkcji kilkudziesięciu tysięcy samochodów rocznie.

Moja propozycja rozwiązania problemu emerytalnego jest zupełnie inna:

Tu nie chodzi o to, żeby więcej osób coś produkowało. Tu chodzi o to, żeby więcej zostało wytworzone na jednego emeryta potrzebującego na starość naszego wsparcia. Zatem nie chodzi o ilość dzieci, ale o ich jakość!

Apeluję więc:

Skończmy z „becikowym”!

Wprowadźmy „rozwojowe”!

Doceniajmy i premiujmy dzieci, które prą do przodu, zdobywają wiedzę i zakładają nowoczesne firmy. Premiujmy rodziców, którzy wierzą w swoje pociechy i starają się im pomóc wydobyć z szarości.

Czas skupić wysiłki Państwa Polskiego na nowoczesnej wydajności, a nie na radosnej prokreacji prowadzącej do powołania do życia tysięcy bezrobotnych.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.