Cisza wyborcza to okres, w którym pod groźbą kary zabroniony jest jakikolwiek sposób agitacji. Z założenia cisza wyborcza ma być czasem, w którym obywatele, po kampanii, mogą zastanowić się, jakiego chcą dokonać wyboru. – Wikipedia
W przeciwieństwie do większości rodaków („59% Polaków uważa, że cisza wyborcza jest potrzebna.” – sondaż SMG/KRC, 2010-06-19) uważam przepis ograniczający agitację wyborczą tuż przed wyborami za totalną i niepraktyczną bzdurę.
Po pierwsze: kto to słyszał, żeby świadomie ograniczać możliwość pozyskiwania informacji osobie, która ma podjąć decyzję wyborczą? Żeby tylko jednej osobie! Wszystkim!
Po drugie: każdy sztuczny zakaz jest źródłem nieporozumień i przedmiotem przewrotnych interpretacji. Czy, na przykład, agitacja w internecie prowadzona za pomocą materiałów wideo umieszczanych w amerykańskim serwisie YouTube jest dozwolona? A jeśli te materiały umieszcza obywatel USA? A co z plakatami wyborczymi naklejonymi przed ciszą wyborczą w miejskim autobusie? Czy jeśli w czasie obowiązywania zakazu autobus wyjedzie na inną trasę niż zazwyczaj, zostaną złamane przepisy (plakaty pojawią się tam, gdzie ich nie było)?
Niezależnie jednak od tego, że pewien element procedury wyborczej mi nie odpowiada, będę głosował. I wierzę, że większość czytelników BIZNESU BEZ STRESU postąpi podobnie.
Wybierzcie większe dobro lub mniejsze zło, ale nie dajcie się wyręczyć i nie rezygnujcie z przysługującego wam prawa. Bo prawo nieużywane, tak jak każdy organ lub obyczaj, zanika i potem jest już tylko żal, zgrzytanie zębów i utyskiwanie, że mądry Polak po szkodzie.
Głosuj! To naprawdę nie boli!