50 lat temu głównymi wykroczeniami przeciwko ładowi i porządkowi w szkołach były:
- bieganie po korytarzu;
- żucie gumy;
- przyjście do szkoły w niewłaściwym stroju;
- rzucanie papierków na podłogę;
- hałasowanie.
Czasy się zmieniły. Teraz szkoły zmagają się z:
- przemocą (także wobec nauczycieli);
- narkomanią;
- kradzieżami, wymuszeniami i napaściami;
- przynoszeniem broni do szkoły;
- podpaleniami, alarmami bombowymi, a nawet morderstwami.
Wolność przyniosła nam tolerancję, ale czy zadbaliśmy o to, żeby pokazać młodym ludziom, gdzie leży granica między przyzwoitością a bandytyzmem, między dobrem a złem?
Czy, zapracowani, nie zapomnieliśmy lub nie mieliśmy czasu zrównoważyć szczerą rozmową łamania wszelkich tabu przez media i popkulturę oraz ich skupienia na ciemnej stronie życia?
Nie twierdzę, że akty przemocy oraz niegodne zachowania nie zdarzały się w przeszłości. Towarzyszyły ludzkiej cywilizacji od samego początku, jednak nigdy nie były przedmiotem tak bezwstydnego zachwytu jak dziś.
Pragmatyzm nakazuje nam akceptację tego, czego zmienić się nie da, ale czy w przypadku oddziaływania na młodzież, nie powinniśmy stanąć po jasnej stronie życia, żeby wyrównać jej szanse w tym trudnym starciu.
Myślę, że powinniśmy.
Rozmawiajmy: słuchajmy i przedstawiajmy swoje racje. Niech telewizor, internet i koledzy z betonowej dżungli nie będą jedynymi wyroczniami dla młodych ludzi szukających swojego miejsca na ziemi.
Pokażmy im jasną stronę życia!