W czerwcu 2008 roku w Irlandii odbyło się referendum w sprawie ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego reformującego ustrój Unii Europejskiej. Wyniki referendum były następujące (dane ze strony „Referendum Ireland”):
- 3,051,278 uprawnionych do głosowania;
- 1,621,037 wzięło udział w głosowaniu (53.13%);
- 752,451 głosów „za”;
- 862,415 głosów „przeciw”;
- 6,171 głosów nieważnych.
TurboDymoMan (niewątpliwy kandydat na Prezydenta Unii Europejskiej), zapoznawszy się z tymi wynikami, tak zawstydził rząd Irlandii, że ten postanowił przeprowadzić kolejne referendum. Odbyło się ono w październiku 2009 roku. Przyniosło zgoła odmienne wyniki (dane ze strony „Referendum Ireland”):
- 3,078,032 uprawnionych do głosowania;
- 1,816,098 wzięło udział w głosowaniu (59.00%);
- 1,214,268 głosów „za”;
- 594,606 głosów „przeciw”;
- 7,224 głosów nieważnych.
Zastanawiam się, jak to jest. Pierwszy mecz wygrali przeciwnicy ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego, drugi jego zwolennicy. Czy zatem nie należałoby rozegrać trzeciego meczu na neutralnym terenie? A może liczą się małe punkty? A może ten się śmieje, kto się śmieje ostatni?
W każdym razie, dzięki wczorajszej decyzji prezydenta Vaclava Klausa usunięta została ostatnia przeszkoda na autostradzie politycznej kariery TurboDymoMana. Europie potrzebny jest przywódca, który będzie w stanie zachować i utworzyć o 50% więcej miejsc pracy niż prezydent Obama i zbudować o połowę dłuższy gazociąg pod Bałtykiem niż planowany przez premiera Putina!