Leo Babauta, twórca metody ZTD (Zen To Done), którą studiowaliśmy przez wakacje, przechodzi kolejną metamorfozę. Z człowieka sprawnie, krok po kroku realizującego swoje cele, skupiającego się w danej chwili na jednym zadaniu, staje się osobą bezcelową (żeby nie powiedzieć bezcelną :-) ).
We wpisie „Minimalism’s logical extension: Break free from goals” proponuje swobodne dryfowanie na falach swoich pasji i całkowitą rezygnację z wyznaczania sobie celów, ponieważ są one:
- sztuczne (nie pracujesz z miłości, ale po to, żeby zrealizować cele);
- ograniczające (ograniczasz się do tego, co służy realizacji celów);
- wywierające presję (stresuje cię konieczność osiągnięcia celów);
- dołujące (czujesz się źle, gdy nie udaje ci się osiągnąć celów);
- niedzisiejsze (żyjesz przyszłością, a nie teraźniejszością i zamiast odczuwać swoje szczęście dziś, odsuwasz je do momentu zrealizowania swoich celów).
Mimo całego uznania dla dokonań Leo, nie zgadzam się z tym podejściem. Nawet stosując minimalistyczną filozofię życia, można wyznaczać sobie zgodne z nią cele i z satysfakcją je realizować.
Cele mogą być oczywiście sztuczne, ograniczające, wywierające presję, dołujące i niedzisiejsze, ale tylko wtedy, gdy nie służą realizacji naszych zamiłowań lub potrzeb.
Nie rezygnuj z wyznaczania sobie rozsądnych celów i znajdowania satysfakcji z ich osiągania. Realizując dalekosiężne zamierzenia, możesz być szczęśliwy tu i teraz, widząc, jak twoje marzenia nabierają realnych kształtów i kolorów.
Przeciwieństwem głupich celów są mądre cele, a nie ich brak.