Jeńcy Putina

„Putin musi przeprosić za zbrodnię katyńską!” – krzyczą za politykami nagłówki gazet.

A ja się zastanawiam, czy domagając się tego gestu od Premiera Rosji, który urodził się wiele lat po wojnie, nie stajemy się jego jeńcami, zniewolonymi pragnieniem usłyszenia z jego ust słowa „przepraszam”. Czy rzeczywiście to proste oświadczenie może ukoić rozpacz i żałobę tysięcy żon, matek, ojców, córek i synów, tysięcy rodzin i przyjaciół tych, których honor zetknął się z brutalnym bandytyzmem? Czy to coś zmieni?

Mój dziadek tam był. Nie wrócił. Ale ani moja babcia, którą znam tylko z opowiadań mojej mamy, ani moja mama, ani ja – nie domagalibyśmy się tych przeprosin. Wobec ogromu tej bezmyślnej tragedii nie miałyby one dla nas żadnego znaczenia. Powiem więcej, takie przeprosiny po latach mają dla mnie nieco groteskowy wymiar: winę wyznaje osoba, która co prawda jest spadkobiercą winowajcy, ale z tą konkretną zbrodnią nie ma nic wspólnego. Co z tego, że po 55 latach Premier Wielkiej Brytanii przeprosił za to, że władze jego kraju doprowadziły jednego z największych matematyków XX wieku Alana Turinga do samobójczej śmierci? Nic.

Zamiast rozdrapywać rany przeszłości, zdezynfekujmy je i zadbajmy o to, żeby dobrze się goiły, a swoją uwagę skierujmy na wytrącanie mieczy z rąk dzisiejszych złoczyńców. Zróbmy wszystko, co w naszej mocy, żeby podobne wydarzenia nie przytrafiały się ludzkości ani teraz, ani w przyszłości. Możemy to zrobić skutecznie, jeśli przestaniemy być, na własne życzenie, jeńcami Władimira Putina, Eriki Steinbach oraz innych duchów przeszłości.

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.