Brałem ostatnio udział w konferencji naukowej na zacnej polskiej uczelni wyższej. Wysłuchałem wszystkich wystąpień i ręce mi opadły. Na szczęście były podłokietniki, więc nie musiałem na koniec zbierać moich kończyn przednich z podłogi.
Jedni prelegenci odczytywali treść swoich wystąpień z wyświetlanych slajdów, inni w miarę płynnie i synchronicznie ze slajdami robili to z kartki. Był też jeden, który nic nie miał do wyświetlenia. Żaden profesor, doktor, docent, prezes, dyrektor czy nawet inżynier nie mówił z głowy.
Wnikliwa analiza naukowa tego zjawiska doprowadziła mnie do dwóch hipotez roboczych:
- występuje problem z zawartością głów;
- nikogo to wszystko nie obchodziło i wszyscy marzyli jedynie o jak najłatwiejszym i najszybszym odklepaniu swoich wystąpień, żeby przed korkami wymknąć się z Warszawy na działkę (był to słoneczny, wrześniowy piątek).
I smutno mi trochę, ponieważ moim zdaniem prawdziwy profesjonalista potrafi godzinami ciekawie rozprawiać o uprawianej przez siebie dziedzinie, naświetlać problematykę z wielu stron, rozpatrując wszystkie „za” i „przeciw”, oraz być gotowym na konfrontację z dociekliwymi słuchaczami zadającymi podchwytliwe pytania. Najlepsi potrafią dostosować poziom szczegółowości przekazu do możliwości percepcyjnych audytorium oraz wplatać obrazowe przykłady i przykładowe obrazy.
Szkoda, że tylu jest klepaczy nie przejawiających zbytniego zainteresowania tym, co klepią.
A ty? Jesteś klepaczem czy profesjonalistą? Czy twoi słuchacze mają poczucie straconego czasu, czy wręcz przeciwnie – odnoszą wrażenie, że uczestniczyli w niezwykłym, niepowtarzalnym spektaklu intelektualnym?