„Żeby mi się tak chciało, jak mi się nie chce!” – mawiała z uśmiechem na twarzy Moja Mama i wkraczała do kuchni, żeby ugotować dla nas obiad. Bo Moja Mama była niezwykłą kobietą. Nie lubiła gotować, chodzić do fryzjera i przebierać się w ciuchy. Pasjonowała ją za to amatorska twórczość artystyczna (wiersze, makatki, muzyka) oraz przedsięwzięcia techniczne. Konserwowała domową sieć elektryczną, naprawiała zamki, zdarzało się też, że służyła Mojemu Tacie fachową pomocą, gdy nasz samochód nie chciał zapalić. No i była motorem zakończonego sukcesem przedsięwzięcia pod tytułem: „Budujemy Składaną Przyczepę Kempingową”.
Zazwyczaj nie potrzebujemy specjalnej motywacji do robienia rzeczy, które nas pasjonują. Schody zaczynają się wtedy, gdy trzeba przepchać zatkane rury kanalizacyjne. Musimy wówczas znaleźć niepodważalne i przekonujące argumenty, dlaczego należy to zrobić i dlaczego to właśnie my będziemy najlepszymi wykonawcami. Moja Mama nie lubiła gotować, ale nie wątpię, że z wielką satysfakcją obserwowała nasze zadowolone buzie pochylone w skupieniu nad talerzami.
Motywacja nie jest jednorazowym, heroicznym aktem, tak jak nie jest nim mycie zębów. Motywacja to ciągły proces, który wymaga nieustannego nadzoru i pielęgnacji. To wdrapywanie się na płaskowyż, na którym znajdujemy satysfakcję z tego, co robimy, chociaż sama wspinaczka jest uciążliwa i męcząca.