Każde zadanie zajmie ci tyle czasu, ile sobie dasz na jego wykonanie. Oczywiście nie jest fizycznie możliwe przebiegnięcie maratonu (ponad 40 kilometrów, jeśli ktoś jeszcze nie wie) w 15 minut. Jeśli jednak założysz, że zajmie ci to 24 godziny, to z pewnością tak będzie. Nie będziesz się spieszył ze startem, tu przystaniesz pogadać, tam wpadniesz do baru na piwko i czas jakoś zleci…
Jeśli chcesz wykonać jakąś pracę, wyznacz sobie nieprzekraczalny termin jej rozpoczęcia i zakończenia.
Uwaga: wyznaczenie tylko terminu zakończenia nie redukuje stresu!
Przykład: masz sporządzić prezentację biznesową na przyszły piątek. Jeśli postąpisz tak jak 95% osób, to przez cały tydzień twój umysł będzie wirtualnie obciążony wiszącym nad tobą zadaniem, a w nocy z czwartku na piątek sklecisz jakieś „byle co” z fragmentów innych, wcześniej opracowanych prezentacji. I nie zajmie ci to więcej niż dwie godziny. No może trzy, bo będziesz bardzo zestresowany i zmęczony.
Czy nie lepiej zatem, przejrzawszy terminarz, wyznaczyć sobie trzygodzinne „spotkanie z prezentacją” – na przykład we wtorek od 14:00 do 17:00? I traktować ten czas jako zarezerwowany tak samo, jak inne spotkania biznesowe?
Gwarantuję, że takie podejście zapewni ci znacznie lepsze efekty przy znacznie mniejszym wysiłku.