W swoim manifeście „Making the Most of Your Time: Going Beyond To-Do Lists” Rajesh Setty przytacza następującą „Przypowieść o rozgwieździe” autorstwa Loren Eiseley:
Pewien pisarz lubił wyjeżdżać nad morze, żeby tam tworzyć swoje dzieła. Codziennie przed pracą przechadzał się po plaży, szukając natchnienia. Któregoś dnia, idąc wzdłuż brzegu, ujrzał w oddali sylwetkę tańczącego człowieka. Uśmiechnął się na myśl, że ktoś tańcem wita nowy dzień i przyspieszył kroku, żeby z bliska zobaczyć te radosne pląsy.
Gdy był już w niewielkiej odległości, dostrzegł, że te dziwne ruchy wykonuje młody człowiek i że to wcale nie jest taniec. Młodzieniec schylał się, podnosił małe przedmioty i wrzucał je do morza.
Pisarz zatrzymał się i krzyknął: „Dzień dobry! Czy mogę spytać, co robisz?”. Młody człowiek zastygł na chwilę, podniósł wzrok i odpowiedział: „Wrzucam rozgwiazdy do morza”. Niewiele to wyjaśniło zaskoczonemu pisarzowi, więc postanowił dalej drążyć temat: „Muszę zatem spytać, dlaczego wrzucasz rozgwiazdy do morza?”. Na to młodzieniec odrzekł: „Słońce zaczyna przygrzewać, a odpływ pozostawia rozgwiazdy na brzegu. Umrą, jeśli ich nie wrzucę do wody”.
Usłyszawszy to, pisarz odparł: „Ale, młody człowieku, czy nie zdajesz sobie sprawy, że ta plaża ciągnie się kilometrami i wszędzie na piasku leżą takie rozgwiazdy? Nie ma żadnego znaczenia, czy kilkadziesiąt z nich ocalisz, czy nie”. W tym momencie młodzieniec pochylił się, wziął do ręki kolejną rozgwiazdę i wrzucił ją do morza, a gdy wpadła do wody powiedział: „Dla tej jednej miało to znaczenie.”
Jedna myśl w temacie “Przypowieść o rozgwieździe”