W globalnej gospodarce strefy czasowe są bez sensu. Ich istnienie wprowadza tylko zamęt i nieporozumienia. Na dodatek na wielu obszarach w lecie obowiązuje czas przesunięty o godzinę i oczywiście nie ustalono jednolitego, wszechświatowego terminu wprowadzania tej zmiany. Każdy sobie rzepkę skrobie.
Pewien czas temu firma Swatch usiłowała wylansować „Internet Time”, ale było to przedsięwzięcie bardziej marketingowe niż zdroworozsądkowe. Dobę podzielono na 1000 „uderzeń” i już. Dla normalnych ludzi było to dziwaczne, a dla komputerowców tym bardziej, bo dlaczego doba ma mieć 1000 „uderzeń”, a nie 1024. Poza tym jedno „uderzenie” to niecałe półtorej minuty, czyli mniej więcej jedna chwila według Tytusa, Romka i A’Tomka. Taka rozdzielczość jest zwykle niewystarczająca do mierzenia czasu w życiu codziennym.
Uważam, że najwyższy czas zrezygnować ze stref czasowych i wzorem armii amerykańskiej wszystkie zegary ustawić na UTC (Coordinated Universal Time), czyli GMT (Greenwich Mean Time), czyli Z (Zulu Time Zone).
*** Wpis zredagowany w dniu 2007-03-17 ***