Każda firma i każda organizacja ma swoje ciało i swoją duszę. Ciało to jej budynki, wyposażenie, stosowane procedury i kompetencje pracujących w niej ludzi. Dusza to sposób, w jaki ci ludzie wykonują swoje obowiązki, jak odnoszą się do siebie i do osób z zewnątrz (klientów, interesantów, pacjentów).
Zgrzeszyłbym, gdybym narzekał na dobrą wolę i zaangażowanie wychudzonego ciała polskiej służby zdrowia. Ale dusza umiera. Szpital jako organizacja sprawia wrażenie biurokratycznej maszyny „przerabiającej” pacjentów i ich rodziny. Niby każdy lekarz, pielęgniarka i pracownik administracyjny chce ci przychylić nieba, ale w swoim zagonieniu sprawiają wrażenie, jakby ich „klienci” byli jedynie nieco uciążliwym przedmiotem służącym do uprawiania „prawdziwej medycyny”. Pohukiwanie na pacjentów, lekceważenie czasu rodzin nieśmiało polujących na okazję porozmawiania z lekarzem prowadzącym, uniemożliwianie skopiowania dokumentacji medycznej, zrzucanie na rodziny obowiązku wędrowania po krętych korytarzach i cierpliwego wyczekiwania na dostępność Pani Doktor, Pana Ordynatora i Pana Dyrektora w celu dopełnienia skomplikowanych procedur po śmierci bliskiej im osoby – chyba nie o to chodzi.
Oczywiście merytoryczna strona procesu leczenia jest kluczowa dla pacjenta, ale liczy się także ludzka przyjazna twarz i słowo otuchy.
Pamiętaj o tym, idąc do swojej pracy. Nie tylko zrób to, co do ciebie należy, ale postaraj się jeszcze okazać serce. Postaraj się, żeby twoja organizacja potrafiła okazywać serce.