Fakap

FAKAP1To przykre, ale wiele biznesów, choć na szczęście nie wszystkie, zbudowano na obłudzie. W imię prawdziwych lub wykreowanych potrzeb klientów następuje tych klientów niewolenie, ogłupianie i ograbianie. Twórca Facebooka mówi, że pragnie łączyć ludzi, ale zarabia na wciskaniu im reklam. Konsultant twierdzi, że zwiększy zyski, ale to nie o zyski jego klientów mu chodzi. Przemysł obronny obronę ma tylko w nazwie, wszyscy bowiem wiedzą, że najlepszą obroną jest atak i że gwarancję bezpieczeństwa daje jedynie zrobienie mielonki z mózgu wroga. To z taką obłudą zetknął się Dan Lyons – autor książki „Fakap, czyli moja przygoda z korpoświatem”.

Dan Lyons to znany dziennikarz Forbesa i Newsweeka, który zdobył sławę, wcielając się postać Fałszywego Steve’a Jobsa i prowadząc prześmiewczy blog pod nazwą „Sekretny dziennik Steve’a Jobsa”. Kpił tam z megalomanii, nadęcia i obłudy nie tylko szefa Apple, ale też całej Doliny Krzemowej.

W pewnym momencie zdał sobie sprawę, że kiedy on za stosunkowo niewielkie pieniądze kpi z technologicznych startupów, ich właściciele dorabiają się niewyobrażalnych fortun. Kiedy stracił posadę w Newsweeku, postanowił zaciągnąć się do jednej z takich firm – HubSpotu. Nie wytrzymał tam długo, a swoje cierpienia opisał w „Fakapie”.

To gorzka książka. Miejscami śmieszna i szydercza, ale zdecydowanie gorzka. Można ją właściwie traktować jako zapowiedź awantury, która wreszcie się rozpętała wokół Facebooka. Nie w kontekście wpływu tej firmy na wynik wyborów prezydenckich w USA, ale jej stosunku do użytkowników portalu, którego deklarowana szczytna misja służy tylko maskowaniu niepohamowanej chciwości Marka Zuckerberga i wspierających go inwestorów.

Czy w dziedzinie mediów społecznościowych i usług sieciowych możliwa jest inna rzeczywistość? Niestety nie. Zachłanność i obłuda firm to tylko część problemu. Drugi element stanowią setki milionów sępów, które chcą darmochy, nie zamierzają płacić za wartościowe treści, łykają reklamy bez popijania i chętnie oddają swoje dusze za możliwość taplania się w cyberbłocie.

Wracając do książki Lyonsa – jest ona dobrą przeciwwagą do opisywanego niedawno w Biznesie Bez Stresu peanu na cześć inwestowania w startupy w Kalifornii – dzieła „Angel: How to Invest in Technology Startups” Jasona Calacanisa (zajrzyj do wpisów: „Anioł biznesu”, „Anioł inwestuje”, „Anioł to nie frajer”, „Anioł i założyciele” i „Anioł to człowiek”).

Jeśli chcesz założyć firmę i pozyskać inwestorów, przeczytaj „Fakap” i rób dokładnie to, z czego szydzi oburzony i zniesmaczony Dan Lyons. W dzisiejszym świecie tylko w ten sposób odniesiesz globalny sukces.

A oto pierwsza porcja cytatów z „Fakapu” (pozostałe zaserwuję we wtorek, środę i czwartek tego „fakapowego” tygodnia):

Bycie dziennikarzem technologicznym podczas technologicznego boomu to ciężki kawałek chleba. Spędzałem całe dnie na rozmowach z ludźmi, którzy nie wydawali się mądrzejsi ode mnie – niektórzy wcale a wcale nie wydawali się rozgarnięci – a jednak to oni stawali się krezusami, a ja nisko opłacanym gryzipiórkiem, któremu ledwie starczało, żeby opłacić rachunki. Nie byłem pewien, jakie uczucie we mnie przeważa, kiedy na nich patrzę: żal czy zazdrość? W końcu uznałem, że i to, i to.

[Dan Lyons, „Fakap”, s. 43]

Niektórzy inwestorzy sypią pieniędzmi na prawo i lewo – „strzelaj i módl się”, tak to nazywają – mając nadzieję, że jakimś cudem, choćby głupim trafem, część wyląduje u następcy Facebooka, a zysk z tego jednego trafionego strzału wynagrodzi wszelkie niewypały. Dla inwestorów VC największym ryzykiem nie jest to, że źle obstawią, ale że przeoczą dobry zakład.

Mnóstwo przedsiębiorców jest równie niedoświadczonych co inwestorzy. Część pozyskuje fundusze, nie wiedząc nawet, jaki produkt czy usługę chcą stworzyć. Wielu nigdy wcześniej nie zarządzało firmą. Niektórzy w ogóle nie pracowali. W dodatku sporo założycieli nowych startupów to podejrzane typy. Dawnym przemysłem technologicznym zawiadowali inżynierowie i absolwenci studiów MBA, dziś aż roi się od młodych, amoralnych kanciarzy, młodocianych typków, stanowiących prawie całość tej bandy, którzy obejrzeli „The Social Network” – gdzie Marka Zuckerberga przedstawiono jako kłamliwego, złodziejskiego kutasa zadającego cios w plecy – i wyszli z kina, pragnąc być dokładnie tacy sami jak on.

[Dan Lyons, „Fakap”, s. 46]

Spróbujcie wyobrazić sobie taką katastrofę: Zack, dwudziestoośmiolatek bez doświadczenia menedżerskiego, odbywa szkolenie u Dave’a, niedzielnego gitarzysty rockowego, na temat tego, jak wykorzystać zbiór z gruntu pomylonych psychologicznych reguł, aby manipulować podlegającymi mu ludźmi.

[Dan Lyons, „Fakap”, s. 93]

– Wiesz, jaką wielką tajemnicę ukrywają wszystkie startupy? – pyta. – Wielka tajemnica jest taka, że nikt nie wie, czym się zajmują. Kadra kierownicza podejmuje decyzje na poczekaniu. Z biegiem czasu zmienia zdanie.

[Dan Lyons, „Fakap”, s. 127]

Założyciele i inwestorzy potrzebują siebie nawzajem, ale jednocześnie patrzą na siebie podejrzliwym wzrokiem. To niepewny sojusz. Założyciele uważają inwestorów VC za zło konieczne, naciągaczy, którzy ich oszukują, a nawet okradają ich firmy. Za to inwestorzy patrzą na założycieli tak samo jak wytwórnie muzyczne na zespoły albo hollywoodzkie studia filmowe na aktorów – talent mają ci, którzy zarabiają pieniądze. Obstawiają parę opcji i liczą, że coś im się opłaci.

[Dan Lyons, „Fakap”, s. 158-159]

„Młodzi ludzie są po prostu mądrzejsi” – powiedział pewnego razu założyciel i dyrektor generalny Facebooka Mark Zuckerberg, kiedy miał dwadzieścia dwa lata. Na pewno później ktoś udzielił mu korepetycji, żeby nie mówił takich rzeczy.

[Dan Lyons, „Fakap”, s. 213]

Założyciele startupów uważają, że mogą naginać zasady do własnego widzimisię. Niektórzy, w tym właściciele Ubera i Airbnb, cały swój biznes oparli na lekceważeniu przepisów. Jeżeli prawo jest głupie, po co go przestrzegać? W świecie według startupów, kiedy przedsiębiorstwo technologiczne idzie na skróty, czyni to w imię większego dobra. Założyciele startupów nie są jak Gordon Gekko czy Bernie Maddoff, napędzani chciwością i zachłannością, to bardziej Rosa Parks i Martin Luther King, protestujący w akcie obywatelskiego nieposłuszeństwa. W tej branży panuje przekonanie, że właściciele mogą łamać zasady, ponieważ są pionkami na planszy konkurującymi z wielkimi graczami. Jak Dawid, który strzela do Goliata z procy. Kolejny argument usprawiedliwiający ich działanie jest taki, że liczący się gracze łamią tyle samo zasad, co pionki. Wszyscy oszukują, na autostradzie biznesu panuje wolna amerykanka, tylko frajerzy nie wyprzedzają na ciągłej.

[Dan Lyons, „Fakap”, s. 219-220]

4 myśli w temacie “Fakap

  1. Jo se myśle, ze póki co – ten pon Cukierberg jesce trzymo sie mocno. Bo inacej to by wartko skasowoł swój profil na swoim własnym fejsbuku. Cemu? No bo skoro kogo nimo na fesjie, ten nie istnieje, to Kongres nie bedzie przecie ścigoł kogosi, kogo nimo :)

    Polubione przez 1 osoba

  2. @owcarek podhalański: On ma profil na fejsbuku? No tak, jeśli jest szewcem, nie powinien chodzić bez butów. Powinien jeść swoje własne psie jedzenie, jakby powiedzieli Amerykanie.

    Polubienie

  3. Przyznom, ze nawet nie sprawdziłek, cy mo. Ale uznołek, ze skoro ISTNIEJE – to musi mieć :)

    Polubienie

  4. @owcarek podhalański: Tak, istnienie człowieka świadczy o istnieniu jego profilu na fejsbuku. Inaczej być nie może. ;-)

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.