Jest taka dziecinna przypadłość, z której wiele osób nigdy nie wyrasta (na przykład Robert Radwański, ojciec i trener naszych znakomitych tenisistek Agnieszki i Urszuli), polegająca na negatywnym wypowiadaniu się o konkurentach.
Oto przykłady takich odzywek, które nierzadko padają z ust zawodników, szkoleniowców i polityków cierpiących na tę chorobę:
- Przegrałem z nim, ale to straszny palant! W ogóle nie umie grać!
- Mecz trwał tak długo, bo on się tylko bronił, zamiast porządnie atakować!
- Wygrałem z tym cieniasem bez problemu!
- Ja panu mogę nogę podać.
Są dwa powody, dla których takie podejście jest błędne:
- Oznacza brak szacunku dla przeciwnika, który z pewnością rozegrał najlepszy mecz, na jaki było go stać, więc po co opowiadać te nieuprzejme androny?
- Oznacza brak szacunku dla samego siebie. Lepiej przecież wygrać, a i lepiej przegrać z dobrym przeciwnikiem niż z ciamajdą!
Dlatego pamiętaj: jeśli tylko twój przeciwnik grał fair, mów o nim dobrze, znajdując te aspekty jego postawy, które zasługują na szczere komplementy.
Rób tak niezależnie od wyniku meczu.
A problem grających nie fair i astmatyków pozostaw ocenie sędziów i widzów. Nie ma co robić z siebie mazgaja!